Czas wyłożyć „kawę na ławę” i zacząć rozróżniać, kiedy mamy do czynienia z reklamą natywną, kiedy z artykułem.
„Nie musi być idealnie, wystarczy, że będzie dobrze” – w takich słowach można zdefiniować prawidłową kampanię reklamową. Każdy wie, że idealna reklama nie istnieje, bo nigdy nie dopasujemy treści do każdego z odbiorców. Nagle jednak - zupełnie po cichu, ni stąd ni zowąd, pojawiło się pojęcie reklamy natywnej, które mówi o „idealnie dopasowanych treściach”. O co do licha chodzi i jak to jest? Czas jasno sobie odpowiedzieć, czym jest reklama natywna.
Dziś nie da się precyzyjnie określić, kiedy po raz pierwsza pojawiła się reklama natywna. Występuje ona w wielu formach i z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że zanim została stricte nazwana była już obecna w wielu kampaniach reklamowych. Jej „popularność” gwałtownie wzrosła w odpowiedzi na zachowania użytkowników i zmianę algorytmów Google.
Dlaczego o reklamie natywnej zrobiło się głośno?
Reklama natywna – co to jest
Nie ma jednoznacznej, książkowej definicji reklamy natywnej, dlatego pokusiliśmy się o przejrzystą definicję.
Reklama natywna to rodzaj płatnej treści reklamowej, wyrażonej w formie standardowego tekstu, grafiki, zdjęcia, wpisu w social media, lokowania produktu, treści video lub CAPTCHA, której celem jest zwrócić uwagę użytkownika na dany produkt lub usługę, ale w delikatny, wyważony, subtelny sposób, a całość – chcąc spełniać definicję reklamy natywnej – powinna być idealnie wpasowana w layout strony, na której promowana treść jest publikowana i współgrać całościowo z contentem. Celem reklamy natywnej – obok promocji treści – jest minimalizowanie naszego poczucia dyskomfortu podczas korzystania ze stron internetowych i serwisów.
Czas wyłożyć „kawę na ławę” i zacząć rozróżniać, kiedy mamy do czynienia z reklamą natywną, kiedy z artykułem.
Dziś przedsiębiorca jak i klient z każdej strony otoczeni są reklamami. Ci pierwsi szukają skutecznych sposobów na pozyskanie klientów poprzez skuteczne zainwestowanie w reklamę i dobrą stopę zwrotu, Ci drudzy szukając konkretnych produktów lub usług trafiają – przypadkiem lub celowo – na reklamy. Coraz częściej przewija się nowa forma reklamy określana jako reklama natywna.
Osoby “cierpiące” na ślepotę bannerową to prawdopodobnie prawdziwi szczęściarze. Asertywnie unikają bannerów internetowych, sprytnie kierując wzrok tylko w te punkty ekranu, w których nie ma żadnych reklam. A ponieważ ich nie widzą, albo udają, że tak jest, to już na pewno w nie nie klikają. Tę teorię popierają specjalistyczne i specyficzne badania, według których prawdopodobnie przydarzy nam się nawet główna wygrana na loterii niż to, że zareagujemy na tego typu element reklamowy. Marketingowcy mają jednak swój sposób na ślepców z wyboru. I tak oto, na zgliszczach bannerów, jak feniks z popiołów, rodzi się reklama natywna...
W ostatnich latach reklama stała się nieodłącznym elementem środowiska. Naturalnego i wirtualnego. Pojawia się zwykle znikąd i najczęściej po coś. Marketingowcy, zauważając niechęć odbiorców do nachalności współczesnych reklam, starają się odkrywać kolejne ich odmiany. I właśnie zbieranie tych wszystkich doświadczeń doprowadziło do powstania reklamy natywnej.