20 ekspertów copywritingu pomoże Ci podrasować warsztat!
(24 min czytania)
Ścieżka kariery copywritera – jak stawiać pierwsze kroki w branży?
Wszystko ma swój początek, więc i kariera copywritera – jak każda inna – musi się od czegoś zacząć. Często jest to kwestia przypadku, gdy napiszesz swój pierwszy tekst, wymyślisz hasło dla znajomego prowadzącego firmę. Czasem jest to konsekwentny kolejny krok, bo już wcześniej pisałeś/
Najważniejsze pytanie brzmi: Czy copywriterem naprawdę może zostać każdy? Swoimi przemyśleniami na ten temat podzieliła się Małgorzata Kalbarczyk-Leonczuk, z Agencji kreatywnej Verbal Fairy.
Uważam, że każdy może spróbować, ale bardzo wierzę, że do tego zawodu trzeba mieć pewne predyspozycje. W praktyce bycie copywriterem nie polega tylko na pisaniu, to mnóstwo koncepcyjnej pracy, niekiedy bardzo obciążającej psychicznie. Oprócz tego ważna jest umiejętność nieszablonowego myślenia, pracy pod presją czasu, nienaganny, własny styl. Przydatna jest też zdolność do pracy zgodnie z rozmaitymi briefami. Dobry copywriter stale się rozwija, potrafi z dystansem spojrzeć na stworzony tekst i wycinać z niego to, co niepotrzebne. Umiejętność takiej selekcji bardzo ułatwia pracę.
Ponadto idealny kandydat powinien bardzo dużo czytać (nie tylko słowników i książek poradnikowych dot. pisania), ale przede wszystkim powinien być otwarty na różne gatunki literackie. Copywriter powinien bardzo dobrze zarządzać organizacją własnej pracy, ale i znaleźć czas, żeby pisać dla siebie. Po to, aby jeszcze lepiej rozwijać swój warsztat językowy.
Jeśli masz powyższe cechy, masz szansę zajść wysoko w świecie copywritingu… o ile nie potkniesz się już na początku. Co Agnieszka Starzyńska, właścicielka agencji Saints., wykładowca komunikacji reklamowej na Uniwersytecie Jagiellońskim i Akademii Górniczo-Hutniczej poradziłaby samej sobie sprzed lat?
Gdybym miała dać samej sobie radę na początku tej drogi, czyli... sobie w 2004 roku (o rety!) powiedziałabym: uważaj dziewczyno, bo to niebezpieczna branża. Dużo i uważnie słuchaj, obserwuj. Pracuj tylko dla mądrych szefów. Ucz się cały czas, pracuj więcej od innych, nie wymądrzaj się, bądź miła i wiedz, że czasami trzeba odpuścić. Bardzo dużo czytaj i przede wszystkim – otaczaj się ludźmi, którzy są pozytywni.
Dobrze trzeba sobie dobierać i szefów, i zleceniodawców. Tylko… gdzie ich szukać? Podpowiada Dorota Bajczyk, działająca pod marką Sfera Copywritera.
Zleceń trzeba szukać wszędzie, gdzie oferuje bezpośrednio klient. Dobre miejsca to Facebook, Useme, a nawet Oferia. Warto też utworzyć własną stronę www i tam się zareklamować, nie zapominając o pozycjonowaniu, aby strona była widoczna. Trzeba mówić o sobie szeroko i każdemu - ja kilka zleceń dostałam, bo rozmawiałam z usługodawcami o tym, czym się zajmuję i tak zaczęłam współpracę m.in. z serwisem komputerowym. Serio, warto o sobie opowiadać! Kolejna ważna kwestia to obecność w grupach tematycznych i pokrewnych (marketing, seo, itp.) i udzielanie się w postach, w dyskusjach (tylko merytorycznie!). Inni widzą, co i jak piszesz, wyrabiają sobie opinię. Często też sami zwracają się do tej osoby, bo widzą, że warto z nią działać.
Kiedy znajdziesz już klienta, może albo sam zaproponować stawkę, albo poprosić o wycenę konkretnego zlecenia. Jak powinno się to robić?
O pierwszych swoich wycenach opowiedział Piotr Polok, copywriter w piotrpolok.pl oraz Content Management Specialist w Redelement.pl – Copywriting&
Pierwsze zlecenia wyceniałem tylko na podstawie liczby znaków. Nie brałem wtedy pod uwagę poświęconego czasu, ale kierowałem się wyłącznie długością stworzonej treści. Przez to za zlecenie zajmujące godzinę otrzymywałem kwotę jak za pół. Dopiero po czasie zacząłem rozumieć, że jeden tekst na tysiąc znaków pisze się dziesięć minut, inny dwadzieścia, a jeszcze inny godzinę. Wyceniając zlecenie, pamiętaj, że jest to wypadkowa researchu, stworzenia i obróbki tekstu (według briefu, jeśli dostarczy go klient) oraz przede wszystkim tematyki artykułu. Na tej podstawie jesteś w stanie określić, ile czasu potrzebujesz na stworzenie treści o danej długości. Nie musisz tłumaczyć klientowi wszystkich etapów związanych z pisaniem. I tak często interesują go ostateczna stawka i korzyści, jakie przyniesie mu twój tekst.
Jeśli już wyceniałeś/
Często początkujący copywriterzy są sfrustrowani pisaniem za drobne, nie wiedzą, jak wejść na półkę cenową, która pozwoli im utrzymać się z pisania. Zazwyczaj schemat wygląda następująco: klient prosi o wycenę, a po jej otrzymaniu zaczyna negocjować. Przestraszony negocjacjami i niepewny swojej wartości copy decyduje się obniżać cenę, aż do momentu, gdy rzeczywista wartość tekstów staje się nieadekwatna do kwoty, jaką otrzyma za swoją pracę. W tym momencie rodzi się frustracja - bardzo łatwo możemy też wpaść w pułapkę pisania na akord. A przecież samopoczucie copywritera ma ogromny wpływ na tworzone przez niego treści!
Walka o zlecenie nie polega na tym by obniżyć cenę do poziomu akceptowalnego przez klienta, lecz by wycenić swoją pracę i potrafić tę cenę obronić. Błędem jest zakładanie, że każdy klient szuka jak najtańszych usług - wielu poszukuje po prostu wysokiej jakości tekstów. Szanuj wartość swojej pracy i pośród licznych barów mlecznych… bądź restauracją :) Może się zdarzyć, że obniżając cenę nieświadomie dasz klientowi informację o tym, że nie jesteś pewien swoich umiejętności. Jeśli ty w siebie nie wierzysz, to dlaczego miałby to robić ktoś inny? Pamiętaj, że nieudane negocjacje nie oznaczają, że jesteś kiepski w tym co robisz - po prostu nie każdy klient jest dla Ciebie. To bardzo ważne, by nie próbować desperacko zdobyć każdego zlecenia. Gdy rozmawiasz z klientem, po pytaniu o czas realizacji, daj sobie chwilę na ustalenie realnego terminu oddania tekstów. Zawsze staram się określać termin w taki sposób, by mieć czas na przeczytanie tekstu po pewnym czasie - wówczas najłatwiej jest wyłapać literówki i sprawdzić czy tekst „płynie” (czy się go dobrze czyta).
Każdy popełnia błędy i każdemu zdarzają się wpadki, nawet najlepszym – i to nie tylko na początku kariery. Najważniejsze jest to, by czerpać z nich naukę! Swoimi mniejszymi i większymi blamażami podzielił się Maciej Wojtas, copywriter w maciejwojtas.pl.
Moja największa copywpadka? Pamiętam opinię klienta, dla którego pisałem zakładkę „o firmie”. Tak bardzo nasyciłem wtedy tekst „jedwabistością”, że usłyszałem, że grubo przesadziłem, bo jego firma nie jest aż tak dobra, jak ją przedstawiłem.
Natomiast błędy popełniłem w swojej karierze dwa, i to zasadnicze. Pierwszym było nieustanne podnoszenie sobie poprzeczki. Efekt jest taki, że do dziś nie potrafię pisać na większym luzie. Nawet najdrobniejsze zlecenie tworzę w pocie czoła. Tekst, który czytasz, też poprawiałem ze sto razy. Wyhodowałem w sobie wrednego wewnętrznego krytyka, który nie pozwala mi wysłać tekstu, dopóki nie uznam, że jest on naprawdę dobry. Łatwo zgadnąć, jak to wpływa na przestrzeganie dedlajnów. Drugim błędem, który na szczęście szybko wyeliminowałem, było startowanie do zbyt trudnych zleceń. Choć finalnie zawsze stawałem na wysokości zadania, to koszt tego był stanowczo zbyt wysoki.
3 RADY DLA CIEBIE:
1) Pisz na tematy, które są w Twoim zasięgu.
2) Wrzuć na luz, to tylko teksty.
3) Nie słuchaj rad innych copywriterów.
Słowa mają moc – jak pisać, żeby inni chcieli czytać?
Wiemy już, na co zwracać uwagę na początku kariery i jak wyceniać pracę copywritera. Przejdźmy do szlifowania warsztatu i dowiedzmy się jak pisać! W dzisiejszych czasach ludzie chcą konsumować treści szybko. Chcą dostawać dokładnie to, czego oczekują, w innym razie tracą zainteresowanie. Porzucają nieprzeczytany do końca artykuł, przełączają filmik.
Jak zachęcić odbiorcę, by pozostał z nami do samego końca? Najlepiej za pomocą opowieści – o storytellingu wypowiedział się Paweł Tkaczyk, autor bestsellerów o marketingu oraz bloga PawelTkaczyk.com.
Techniki storytellingowe z jednej strony pozwalają na lepsze wytłumaczenie – na poziomie racjonalnym – tego, o czym chcemy opowiedzieć. Opowieść jest konkretna, ma bohatera, czas i miejsce. A To dużo łatwiejsze do ogarnięcia od abstrakcyjnych często opisów. Z drugiej strony odpowiednie użycie narzędzi storytellingowych takich jak mapa empatii (używanie słów odnoszących się bezpośrednio do zmysłów) czy „ramki” (rozłożenie opowieści na „widoczne” sceny) pozwala na lepsze przekazanie emocji i doznań – a przecież im lepiej czytelnik „poczuje” słowa, tym lepiej je zapamięta. Kto robi to dobrze? Warto obejrzeć świąteczne reklamy marki John Lewis – co roku świetnie żonglują emocjami. Doskonałą robotę robi też Nike – animowana „The Last Game” to klasyczny przykład schematu storytellingowego o nazwie „podróż bohatera” a ich reklama z Colinem Kaepernickiem to mistrzostwo budowania narracji.
Historia, która wciągnie każdego czytelnika musi zawierać TO COŚ. Dlatego – jeśli chcesz, aby ktoś rzeczywiście przeczytał to, co stworzyłeś/
O tym, jak czarować za pomocą słów, opowiedziała Joanna Wrycza-Bekier – dr nauk humanistycznych i autorka 7 książek, które pomagają lepiej pisać oraz bloga Poradnik Pisania.
By oczarować odbiorcę tekst powinien zawierać obrazy, dynamikę i emocje.
1. Obrazy, bo przyswajamy informację w dwóch kodach - słownym i obrazowym. Lepiej przyswajamy oczywiście takie treści, w których obrazy i słowa ze sobą współgrają. Sformułowania abstrakcyjne trudno sobie wyobrazić i rzadziej koduje się je podwójnie, należy więc jak najczęściej zamieniać je w konkretne, wypełnione szczegółami obrazy. Pomogą w tym zwłaszcza obrazowe rzeczowniki (np. szarlotka czy opel).
2. Dynamikę, bo pobudza wyobraźnię. Naukowcy dowiedli, że gdy wyobrażamy sobie wykonanie jakiejś czynności (np. kopnięcie piłki), sprawniej wykonujemy ją później w rzeczywistości. Używając czasowników wyrażających ruch, jesteśmy więc w stanie zachęcić czytelnika do działania. W ruch wprawiają tekst dynamiczne czasowniki, takie jak: rusza, szybuje, pędzi, wiruje, zwalnia, choć praktycznie każdy czasownik w stronie czynnej potrafi tchnąć życie w zdanie. Kiedy zamiast Niebo jest pochmurne, napiszę Niebo straszyło deszczem… niebo ożywa.
3. Emocje, bo wyrażają stosunek autora do tego, o czym pisze, dzięki czemu tekst nabiera charakteru. Najwięcej emocji niosą przymiotniki (np. lodowate spojrzenie, mroczna tyrania). Zdaniem pewnej grupy badaczy emocje, które skłaniają do zakupu, da się zredukować do potrzeby stymulacji, dominacji lub równowagi. I tak, sukienka może być seksowna (stymulacja), zjawiskowa (dominacja) czy klasyczna (równowaga).
Jeśli dzięki słowom można dokonywać rzeczy tak niezwykłych, jak wyświetlać obrazy, skłaniać do działania czy wywoływać emocje, to z pewnością copywriter przypomina magika.
Teksty, które stworzysz nie mogą być jednak tylko magiczne – warto, aby były przydatne dla czytelnika. A żeby takie były, muszą być przez niego zrozumiane. Jak tego dokonać, podpowiada Artur Jabłoński, CEO digitalk, autor książki "Jak pisać, żeby chcieli czytać (i kupować)" oraz bloga arturjablonski.com.
Cokolwiek napiszesz, zadaj sobie zawsze dwa pytania: „Co to znaczy?” i „Co z tego wynika?”. Zdziwisz się, jak dużo jesteś w stanie poprawić tylko dzięki tym dwu prostym pytaniom. Z jednej strony wyeliminujesz na przykład niezrozumiałe frazy („Synergia nowoczesności z technologią’) albo słowa, które niewiele wnoszą („Wyjątkowy”, „Profesjonalny”). Z drugiej - dzięki pytaniu numer 2 - skupisz się każdorazowo na tym, by szukać we wszystkich prezentowanych argumentach realnych korzyści dla klienta.
A propos korzyści - słowa muszą nie tylko czarować, ale i sprzedawać - copywriting jest jedną z wielu odnóg klasycznego marketingu, którego celem jest wzmocnienie i wsparcie sprzedaży. Sprzedaż ta nie musi być przeliczana na złotówki czy euro, bo w niektórych przypadkach walutą są pobrania aplikacji, a jeszcze w innych pozostawienie danych kontaktowych.
Darek Puzyrkiewicz, autor Biblii Copywritingu i bloga Słowo daję - zyski rosną, podpowiada, co jest najważniejsze w tekstach sprzedażowych.
Zauważyłem, że wiele osób pisze teksty, by zyskać uznanie, a nie pieniądze. Bardzo starają się, by tekst się spodobał jak największej liczbie osób. Jeśli chcesz zostać copywriterem, nigdy nie patrz na cudze opinie. Zamiast tego licz kasę.
Zadaj sobie pytanie: jaki jest cel Twojego pisania? Chcesz się komuś przypodobać czy robić pieniądze? Często się zdarza, że różni pseudo eksperci od copywritingu krytykują cudze teksty, że głupie, słabe, żenujące, niepoprawne i tak dalej. I wydają się tacy mądrzy. Tymczasem dobry sprzedażowy tekst nie musi się nikomu podobać - nawet klientowi! Znam przykłady e-maili, które wręcz denerwowały klientów, ale kupowali, bo ich skłoniły do natychmiastowego działania!
Dlatego zachęcam: „Pisz jak głupi”, lecz jest to zachęta do tego, by nie zgrywać się na eksperta. Udawaj, że nie umiesz pisać! Dzięki temu nie rozczaruje Cię krytyka pseudo ekspertów i co ważniejsze, będziesz pisać tak, jak dyktują Ci klienci, bo oni najlepiej wiedzą, jaki powinien być tekst, który przekona ich do zakupu.
Lepiej, szybciej, mniej - jak zoptymalizować pracę copywritera?
Bardzo często copywriterzy narzekają, że piszą, piszą i piszą… a w końcu jak długopis się wypisują i nie potrafią postawić nawet kropki na końcu zdania. Każdy copy miał chyba taki moment w karierze, gdy na widok literek dostawał spazmów. Jak pracować, żeby tego uniknąć?
O optymalizacji czasu podczas pisania opowiedział Jacek Kłosiński, który na klosinski.net radzi jak z małego biznesu zrobić fajną pracę.
Dla mnie pisanie to taki rodzaj pracy, który wymaga 100% skupienia przez dłuższy czas. Nie mogę napisać niczego sensownego w kilka minut lub np. przy głośnej muzyce. Dlatego staram się pracować w tzw. blokach czasowych. Optymalna długość takiego bloku to u mnie godzina. Swój dzień dzielę właśnie na takie 60-minutowe części i w każdej z nich staram się odciąć od wszelkich rozpraszaczy. Jeśli wejdę w dobry rytm, już po 3-4 takich blokach jestem w stanie zrobić tyle, co przez 8 godzin pracy ciągle przerywanej przez inne czynności. W takich 3-4 godzinnych sprintach napisałem w pół roku książkę i trzymam się tego także przy innych okazjach, np. w ramach tekstów na bloga. Innymi słowy: postaw na jakość czasu poświęcanego na pisanie. Wybierz krótkie, kilkudziesięciominutowe bloki i w tym czasie całkowicie skup na jednej rzeczy.
Optymalizacja pracy to też właściwe przygotowanie sobie gruntu do jej rozpoczęcia. Bazą powinien być brief – więcej na ten temat powiedziała Natalia Nowaczyk, Content Manager w AdCookie.
Jeśli jesteś początkujacym copywriterem to uważaj, by nie popaść w sieć nieopłacalnych zleceń. Co to oznacza? Chcąc uzyskać poparcie autorytetów w branży oraz umieścić w swoim portfolio znane marki, starasz się wykonać jak najlepiej każde zlecenie, które do Ciebie wpadnie. Trzeba jednak szybko postawić granicę pomiędzy tym, co powinno znaleźć się w zakresie zlecenia, a na co nie można sobie pozwolić. Najlepiej stworzyć dokument początkowy współpracy - brief, w którym klient dokładnie opisze wytyczne do zleconych treści oraz zawrzecie zasady wykonania artykułu. Zadbaj, by w tym dokumencie była wymieniona główna tematyka artykułu, termin, liczba korekt, informacje, które powinny być zawarte w treści, ale również te, o których nie należy wspominać. W briefie powinny znaleźć się także informacje dotyczące formalnej części zlecenia, jak liczba znaków, rodzaj pliku do wysyłki, koszt zlecenia.
Uważaj na klientów, którzy od początku nie wiedzą czego chcą lub odmawiają wypełnienia briefu. Warto także podpytać w grupach copywriterskich o aktualne stawki za zlecenia. Nie mając doświadczenia możemy szybko zgodzić się na zaniżoną kwotę, która w perspektywie wykonania całego zadania okaże się zupełnie niemiarodajna.
Wiemy już, jak zoptymalizować swoją pracę i ile czasu najlepiej pisać ciągiem. A jeśli przeliczyć swoją wydajność na podstawową jednostkę w świecie copywritingu, czyli znaki? Wyliczył to Jerzy A. Kozłowski, specjalista ds. content marketingu.
Widuję ogłoszenia, w których zamawiający prosi o napisanie specjalistycznego artykułu na 2000 znaków ze spacjami. Zawsze wtedy się zastanawiam „jak?”. Fakt, content writing jest sztuką zwięzłego przekazu, ale bez przesady – wkład merytoryczny trzeba obudować jakąś ciekawą formą. Według mnie minimalna objętość artykułu, w którym można coś konkretnego przekazać to 3500 znaków, optymalnie około 4000-10000 znaków. Są oczywiście tematy wymagające szerszego omówienia, a skracanie kończy się spłycaniem tematu, jednak pisanie zbyt długich artykułów też nie jest idealnym rozwiązaniem. Pod tym względem trzeba rozważyć dwie kwestie: SEO i UX-ową. Z punktu widzenia SEO – co do zasady – im dłuższy tekst, tym lepiej, gdyż można w nim naturalnie rozmieścić słowa kluczowe, a Google uwielbia długie treści. Z drugiej strony są ludzie; ci najczęściej skanują wzrokiem nagłówki, skupiają wzrok na najważniejszych zagadnieniach, natomiast nie czytają bardzo długich treści (z pewnymi wyjątkami). Trzeba więc znaleźć złoty środek – przekazać meritum, nie znużyć czytelnika i jednocześnie stworzyć tekst zoptymalizowany pod SEO.
A ile dziennie pisać, żeby było dobrze? Cóż, na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi; pisz tyle, żeby pod koniec dniówki pomyśleć: „mogę jeszcze”, a wtedy przestań, zanim stwierdzisz „mózg mi paruje, nie dotknę już klawiatury!”.
Liczy się nie tylko czas i ilość znaków, lecz również liczba klientów. Ilu zleceniodawców potrzebujesz, aby opłacało Ci się pisać?
Na to pytanie odpowiedziała Agnieszka Skupieńska, autorka książki „Zostań freelancerem” i bloga To się opłaca.
Jako freelancer możesz wybrać dwie drogi – albo mieć dwóch-trzech dużych, stałych klientów, dla których realizujesz projekty co miesiąc, albo pracować dla wielu różnych zleceniodawców, w każdym miesiącu dla nowych, przy mniejszych i większych zleceniach. Obie drogi mają swoje wady i zalety – praca ze stałymi klientami daje stabilny przychód, ale jeśli jeden z trzech klientów zrezygnuje ze współpracy, w budżecie pozostaje spora dziura. Z kolei pracując dla mniejszych klientów bierzemy na warsztat różnorodne projekty, piszemy teksty często dla wielu branż i sporo się uczymy. Tu minusem jest ciągłe poszukiwanie nowych zleceń i więcej roboty papierkowej niż przy stałej współpracy z mniejszą grupą zleceniodawców.
Jak zatem najlepiej działać jako copywriter-freelancer? Idealnie byłoby mieć jakichś stałych zleceniodawców, ale nie ustawać w poszukiwaniu nowych klientów. A jeszcze lepiej – znaleźć sposób zarabiania, który nie będzie zależał wprost od tego, ile czasu poświęcimy na pracę. Napisanie własnego e-booka, który będzie sprzedawany przez cały rok, stworzenie kursu online albo innego produktu cyfrowego to sposoby na dodatkowy przychód freelancera, uzupełnienie przychodów, które mamy dzięki zleceniom.
Czy słynne „lekkie pióro” to wszystko, czego potrzebuje dobry copy?
Wielu przedsiębiorców zlecając napisanie treści liczy na to, że copywriter napisze dokładnie to, o czym marzą – nawet jeśli niekoniecznie jest to prawda. Wychwalanie produktów, których się nie widziało na oczy, porównywanie z konkurencją tak, by wypadła co najmniej blado… Czy to i Twoja copywriterska codzienność?
Anna Piwowarska, autorka „Autentyczność przyciąga. Jak budować swoją markę na prawdziwym i porywającym przekazie” odpowiada, czy można pisać w niezgodzie ze swoim światopoglądem.
Jeśli jest się copywriterem, czyli „piórem do wynajęcia” – czasem nie ma wyboru i pisze się na tematy, które są zlecane, szczególnie, gdy pracuje się na etacie i nie ma się możliwości samodzielnego wybierania klientów, marek i produktów, dla których się pisze. Właśnie z tego względu moja książka „Autentyczność przyciąga. Jak budować swoją markę na prawdziwym i porywającym przekazie”, nie jest poradnikiem „Jak zostać copywriterem”. Pisałam ją z myślą o osobach, które prowadzą własne biznesy i robią rzeczy, które lubią i w które wierzą, ale nie potrafią o nich opowiadać, mają trudności z pokazywaniem siebie w tym, co robią albo chciałyby pisać lepiej.
Gdy jeszcze pracowałam na etacie do mnie też trafiały projekty, które nie były zgodne z moim światopoglądem. Pamiętam, że czasem było to dla mnie tak niewygodne, że pisząc jakiś tekst, jednocześnie w innym pliku prowadziłam słowną polemikę z nim. Gdy przeszłam na freelance i napisałam książkę, która zdobyła pewną popularność i trafiła na listy marketingowych bestsellerów, mogłam w końcu wybierać klientów, z którymi chciałam pracować. Więc krótka odpowiedź na pytanie „Czy można pisać w niezgodzie ze swoim światopoglądem?” jest taka: można. Ani ja, ani nikt inny nie jest tego w stanie zabronić. A czasem wręcz trzeba, bo żyjemy w realnym świecie i czasem nie ma się wyboru. Cieszy mnie jednak sam moment, kiedy w ogóle zaczynamy sobie zadawać takie pytania.
Dopóki nie masz swobody doboru klientów (a na początku kariery jest to raczej sytuacja normalna), często będziesz łapać zlecenia na każdy temat. Czy to błąd? Czy nie lepiej zostać… ekspertem?
Barbara Stawarz-García, CEO Happy Content wytłumaczyła dlaczego copywriter powinien być sam w sobie marką.
Dziś copywriter, który potrafi tylko dobrze pisać to za mało. Wciąż trudno na rynku o osoby z naprawdę lekkim piórem i polotem w tworzeniu treści, ale warsztat to jedno, a coraz ważniejsza jest specjalizacja. Odkąd Google promuje specjalistyczne treści pisane przez ekspertów w danej dziedzinie, jeszcze bardziej są potrzebne osoby, które nie tylko dobrze piszą, ale też doskonale znają dany temat i potrafią wykazać swój autorytet. Pożądane są zatem osoby, które mają nie tylko wiedzę i doświadczenie, ale także markę osobistą zbudowaną w kierunku danego tematu.
Bycie ekspertem w danym temacie ma to do siebie, że czasem na jeden temat trzeba napisać i 50 tekstów. Jak napisać po raz kolejny o tym samym, a wciąż świeżo i oryginalnie? Podpowiada Anita Kałuża – content marketing specialist w Versum.
Bycie copywriterem to ciągłe balansowanie pomiędzy pozornymi sprzecznościami. Trzeba znać zasady rządzące językiem, w dużej mierze po to, by móc je umiejętnie łamać dla osiągnięcia pożądanego efektu. Kluczem do sukcesu w zawodzie jest specjalizacja w wybranym zakresie, ale czytać, uczyć się i chłonąć należy wiedzę z przeróżnych dziedzin, bo poszerzanie horyzontów buduje intelektualne zaplecze copywritera. No i koniec końców okazuje się, że najważniejszą cechą osoby, która chce spełniać się w marketingu, przez wielu postrzeganym jako cyniczny, jest... empatia. To ona pozwala zrozumieć potrzeby odbiorcy.
A jak to jest z tą specjalizacją? Czy da się w kółko pisać o tym samym? Nie, ale to właśnie zadanie copywritera - sprawić, by 50 tekstów na ten sam temat nie było 50 tekstami o tym samym. Tutaj wychodzi na jaw, czy faktycznie pracujemy nad poszerzaniem swoich horyzontów i potrafimy spojrzeć na przedmiot rozważań z wielu różnych perspektyw.
Słowa powinny czarować, a tym czarem sprzedawać. Warto jednak wiedzieć także o tym, jak pisać do internetu i jak łączyć wymagania klienta, oczekiwania czytelników oraz zasady SEO – tak by wszyscy byli zadowoleni.
W tym temacie podpowiedzi udzielił Dominik Olszewski, założyciel firmy copywriterskiej DOM TEKSTU.
Podstawą dobrej treści jest dobry plan, o czym powinni pamiętać zarówno początkujący, jak i doświadczeni copywriterzy. A dobry plan powinien być pochodną dwóch elementów: współpracy ze zleceniodawcą oraz optymalizacji tekstu pod SEO i UX.
Im więcej informacji od zleceniodawcy, tym lepszy może być zrealizowany przez copywritera materiał. Bardzo przydatne są chociażby roboczo opisane podpunkty – skrótowe określenie informacji, których na pewno nie powinno zabraknąć w konkretnym tekście. Prawdopodobieństwo tego, że przygotowana treść będzie zgodna z oczekiwaniami zleceniodawcy, tj. będzie dostosowana do jego potrzeb i będzie zawierała wątki merytoryczne i użyteczne dla jego grupy docelowej, automatycznie wzrasta. Nie można przy tym zapominać o dobrej analizie słów kluczowych. Szkic treści bazujący na dobraniu zapytań ściśle związanych z tematem to nie tylko zwiększenie szansy na lepsze zasięgi contentu i ułatwienie dla samego autora, ale także umożliwienie użytkownikom łatwego skanowania tekstu w celu poszukiwania potrzebnych informacji. Przygotowanie się do tworzenia treści oparte na tych czynnikach skraca czas właściwego researchu, tj. wyszukiwania konkretnych informacji, które powinny się znaleźć w tekście. Można wtedy więcej czasu i zaangażowania poświęcić opracowaniu samego materiału, a gdy pisanie idzie wyjątkowo opornie – wrócić do tego zadania za jakiś czas, ale mając już jasno sprecyzowany plan.
Pisanie książek a kariera copywritera – jak to połączyć?
Tworzenie haseł i pisanie artykułów to często dopiero początek i preludium do pisania – marzeniem wielu copywriterów jest napisanie książki lub i wielu książek. To także świetny pomysł na zdobycie pasywnego dochodu, o czym wspomniała wcześniej Agnieszka Skupieńska. No dobrze, ale jak się zabrać za pisanie książek, przecież to coś zupełnie innego niż pisanie artykułów? Czy copywriter zawsze pisze z pasji, czy to już może warsztat rzemieślnika? Czy praca copy pomaga, czy wręcz przeciwnie, szkodzi, gdy chcemy napisać książkę?
Danuta Awolusi – pisarka i copywriterka radzi.
Pisanie jest bardzo szerokim pojęciem i nie zawsze musi się wiązać z pasją. Czasem copywriter może po prostu mieć dobry warsztat, co sprawi, że będzie swoją pracę wykonywał dobrze. Nie trzeba jednak kochać pisania, by zarabiać na życie piórem. Wystarczy, że będzie to lubił – tak, jak księgowa lubi cyferki, ale nie koniecznie pasjonuje się nimi poza biurem.
Jeżeli chodzi o pisanie książek, sprawa ma się nieco inaczej, ale to też kwestia bardzo indywidualna. Tworzenie obszernych fabuł wymaga ode mnie różnych rzeczy, przede wszystkim ogromnej otwartości umysłu. I nie tylko – wymusza na mnie systematyczność (nie każdy pisarz tak ma!), skrupulatność, przywiązywanie uwagi do szczegółów, przykładania się do redakcji. Sam warsztat pisarski wyrabia się z czasem – i może to zająć lata.
Oczywiście, śmiało można połączyć pisanie książek z pracą copywritera. A nawet trzeba, bo książki to dobre źródło dochodu dopiero po wielu opublikowanych powieściach na rynku. Z tym zdaniem zgadza się także Jacek Piekiełko, również pisarz i copywriter. Dodatkowo podpowiada, co łączy i dzieli copywriting i pisarstwo.
Pisanie powieści należy oddzielić grubą kreską od copywritingu. To całkiem różne formy, co nie oznacza, że nie można znaleźć punktów wspólnych. Copywriting pomaga w planowaniu komunikatu i wypracowaniu odpowiednich metod tworzenia. Zazwyczaj zamówione teksty reklamowe wymagają przemyślenia treści w taki sposób, aby realizowały typowy model marketingowy AIDA, a więc spowodowały przyciągnięcie uwagi odbiorcy, zainteresowanie, pożądanie i działanie. Copywriting ma sprzedawać, objaśniać, budować lojalność klientów względem marki. Z kolei powieść spełnia funkcje estetyczne, projektuje wrażenia i wywołuje emocje. Jeśli chcemy wzbudzić u czytelników zaciekawienie, śmiech, empatię względem postaci, stworzyć nastrój tajemniczości, grozy, musimy wykorzystać odpowiednie narzędzia i tak rozwijać kolejne sceny i zachowania bohaterów, żeby finalnie osiągnąć założony efekt. Dlatego zarówno w copywritingu, jaki i w pisaniu powieści ważna jest struktura. Oto moja porada; warto najpierw spojrzeć głębiej, odkryć kolejne warstwy tekstu, by zauważyć budulec, z którego powstały. Wtedy wyposażeni w wiedzę teoretyczną mamy większe szanse na stworzenie precyzyjnej treści, która nie zostanie odrzucona przez klienta, a w przypadku powieści - nie zanudzi czytelników. Pozostaje jeszcze praktyka, czyli pisać, pisać i jeszcze raz pisać.
Ucz się na błędach, wyciągaj wnioski… i pisz dalej!
Copywriting może być niesamowitą przygodą – warto jednak posłuchać rad bardziej doświadczonych copywriterów i specjalistów z branży, by się nie sparzyć już na jej początku. Dzięki wskazówkom ekspertów już teraz wiesz, na co uważać, gdzie szukać zleceń i jak je wyceniać, jak interesująco i przydatnie pisać, ale też jak optymalizować swoją pracę. Otrzymałeś/
Droga kariery copywritera być może nie jest prosta, ale każdą przeszkodę można pokonać. Jeśli więc kochasz pisać, nie poddawaj się – po prostu pisz jeszcze więcej, wyciągając naukę z błędów swoich i tych bardziej doświadczonych copywriterów!